You are currently viewing <strong>Fritz Bormann wspomina Jerzwałd – lato 1926</strong>

Fritz Bormann wspomina Jerzwałd – lato 1926

artykuł mieszkańca przedwojennego Jerzwałdu zamieszczony w „Ostpreussen Blatt”, Rok 18 Nr 33 z dn. 19.08.1967.

Tlumaczenue : google

Moja wioska przy plaży jeziora Płaskiego

Latem 1926 roku, czyli już czterdzieści lat temu, nasz czcigodny główny nauczyciel, Ernst Skupch, którego my, dzieci, jeszcze bardziej się obawialiśmy, przeszedł na emeryturę. Urodzony w Reszlu, do Jerzwałdu przybył przez Witoszewo. Nasza wieś, największa w powiecie, otoczona jest dużymi lasami i rozciąga się wzdłuż brzegu Jeziora Płaskiego, odnogi Wielkiego Jezioraka. W naszych czasach wieś liczyła ponad tysiąc mieszkańców, głównie rzemieślników i rolników. Byli także kupcy i wielu rybaków.

W tym czasie, w dużym przedsiębiorstwie budowlanym firmie Gottfrieda Murscha pracowało wielu budowlańców. Mój ojciec pracował jako młynarz w zrzeszonych zakładach młynarskich.

Jerzwałd posiadał trzyklasową szkołę powszechną, wzorową jak na ówczesne warunki wiejskie. W każdej z trzech klas umieszczono sześćdziesięcioro lub więcej dzieci. Ernst Skupch był głównym nauczycielem w tej szkole przez 28 lat.

Wszyscy z nas, którzy kiedyś byliśmy jego uczniami, prawdopodobnie nadal go dobrze wspominają, niektórzy z pewną melancholią. Ci, którzy zasiadali przed jego mównicą, pamiętają go jako nauczyciela, który przekazywał wiedzę znacznie powyżej średniej dla szkół wiejskich. Dopiero później nauczyliśmy się to doceniać. Ci, którzy nie chcieli robić tego, co on, spotykali się jednak z nieustępliwą surowością. Od czasu do czasu czułem się tak samo, mimo że byłem pierwszy w klasie. Powód był zazwyczaj następujący: kiedy odzyskiwaliśmy zeszyty, znaleźliśmy tu i ówdzie notatkę na marginesie napisaną czerwonym atramentem. Osoba, której to dotyczyło, musiała bez pytania udać się na front, gdzie bez większych ceregieli wkraczała do akcji laska. Dla mnie zawsze było to pismo, które albo nie było wystarczająco piękne, albo było zbyt ulotne. Jeśli do dziś dostaję listy od byłych jerzwałdzian widok ich pisma jest zawsze ucztą dla oczu. Często wydaje mi się, że wszystkie litery były pisane jedną ręką — pokazują taką równowagę.

Przede wszystkim nasz nauczyciel dał nam dwie rzeczy, które powinniśmy zabrać ze sobą na drogę życia: bojaźń Bożą i miłość do domu i ojczyzny. Kiedy wygłaszał kazania w imieniu naszego proboszcza lub wygłaszał pochwałę zmarłej osoby, jego słowa mogły przynieść każdemu duchownemu wielki zaszczyt. O ile pamiętam, żaden z jego uczniów nigdy nie zbłądził. Miłość do ojczyzny była dla niego wszystkim. W jego i moim ostatnim dniu w szkole było szkolne święto i zaśpiewaliśmy piosenkę:

Żegnaj drogi lasku sosnowy, żegnaj;

Jak szybko godzina rozstania płakała, do widzenia;

Moje serce jest takie tępe i ciężkie

Jakby wołał: Nigdy więcej nas nie zobaczysz, ade!

W tamtym czasie dla nas, dzieci, było to niewiele więcej niż jedna ładna piosenka. Dopiero znacznie później musiałem się przekonać, co tak naprawdę oznaczało pożegnanie z ojczyzną. Parafianie pożegnali dyrektora Skupcha jesienią tego roku na uroczystości w „Eichenlaube”. Towarzystwo chóralne pod przewodnictwem jego następcy zaśpiewało mu pieśń zakończoną słowami.

„O Panie, zachowaj dla mnie moją ojczyznę, moją małą wioskę, moją małą, na plaży Flachsee”.

Nasz nauczyciel przeszedł na emeryturę do swojej córki w Tylży. 

Ale na starość czekała go samotność. Syn zmarł pod Langemarck, córka zmarła przed żoną i został sam. Mamy mu za co dziękować.

 Fritz Bormmann

.

Das Ostpreussen Blatt nr 33 rok 1967 str 6

Dodaj komentarz